Witam wszystkich. Piotra również.
Zaraz wyjaśnię o co chodzi. Przede wszystkim news: już za rok premiera FM16. Jestem niemal pewien, że tą łamiącą wiadomość podałem jako pierwszy w Polsce.
To było mało śmieszne, wiem, ale właśnie przechodzę trudny moment w życiu i nie jest to zatwardzenie. Zastanawiacie się pewnie, czemu o Joint Story ostatnio cicho? Prozaiczna prawda jest taka, że Piotr nie ma do tego głowy, a to trochę z mojej winy. Choć chciałem pomóc.
Piotrek zadzwonił do mnie miesiąc temu i powiedział, że jedzie do Hiszpanii, a ja tam byłem, więc czy mógłbym u parę wskazówek napisać, gdzie co jak i za ile. Zabrałem się ochoczo do pracy i w dwa wieczory przewodnik był gotowy. Właśnie miałem mu go wysłać, kiedy zadzwonił i powiedział, że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Znalazło go jego 3 kumpli z dzieciństwa, a wiadomo, że jak się jakaś cholera odzywa po raz pierwszy po 30 latach, to ma w tym jakiś interes. I oczywiście mieli. Okazało się, że jadą z żonami do Madrytu i chcieli się do Piotra podłączyć. Piotr za bardzo nie chciał, bo gości niby znał, ale na fejsie ich nie ma, więc jakby się nie liczy. Ja mu wszystkie miejscówy hotelowe wynalazłem na 2 osoby i kota, więc przewodnik właśnie poszedł się chędożyć. Trochę spokojny inaczej oznajmiłem słodko, że bardzo mnie cieszy to spotkanie po latach, ale czego szanowny pan w związku z tym ode mnie oczekuje. Piotr na to, że mam doświadczenie w kwestiach męsko-męskich (znów ten nieszczęsny wieczór kawalerski, wraca do mnie za każdym razem jak coś jest o Hiszpanii) i czy jest jakiś cywilizowany sposób na to, by się niechcianego towarzystwa pozbyć, bo oni mu wiszą i powiewają, ale podobno są umiejscowieni w jakiś strukturach, i nie chce sobie pod górkę robić. Krótko mówiąc: tak ich wydymać, żeby się nie zorientowali że coś zaszło.
Tym krótkim podsumowaniem zapalił lampkę w mojej mózgownicy (niech chwila ta będzie przeklęta na wieki). Jak się macie spotkać, pytam. On na to, że on jedzie autem z rodziną, a oni do niego przyjadą wieczorem i z rana dalej konwojem do Madrytu. Czy ich Bóg opuścił, pytam, przecież bez sensu się całą Europę tłuc autem. Piotrek na to, że on też autem, i wcale się nie tłucze, co najwyżej może mnie. Ja na to nie bądź taki obrażalski, bo to nie o tobie było, ty masz objazdówkę po całym kraju, a oni do Madrytu, i czy nie mogą samolotem. Piotrek na to że im sam to mówił, ale oni mają jakiś lęk przed lataniem czy jakieś zaliczki z pracy czy coś tam. No to ja mówię że wobec tego samolotem cię nie dogonią, czyli jest sposób. I mówię że mam znajomych na OIOM-ie, i oni mają taką półlegalną miksturę numer jeden do pacyfikowania pacjenta, jak im próbuje w szale rozpirzyć oddział. A numer dwa służy do rozbudzenia, jak już delikwent leży przypięty grzecznie acz stanowczo pasami. I ślę Piotrowi recepty trzy i mówię, że pod żadnym pozorem ich nie realizować w jednej aptece, bo magister się kapnie i wezwie policję, i Piotrek zamiast wyjazdu będzie miał sprawę o usiłowanie gwałtu. Piotr na to spokojna czaszka i że będzie uważał, a z jednym lekiem żonę pośle. No to OK, mówię mu zapraszaj tych kumpli na imprezę przedwyjazdową, że zielone i czerwone małe kapsułki masz otworzyć, proszek zmieszać i dosypać do coli, a czerwone duże do wody gazowanej i postawić im przy łóżkach, żeby to była pierwsza rzecz, jaką rano wypiją. Piotr że fajny kumpel jestem (jakbym nie wiedział ) i dobranoc. Poszedłem spać snem sprawiedliwego.
Minął tydzień. Minął drugi. Piotr nigdy tak długo nie milczał. Felietony wisiały i czekały zmiłowania. Nie będę miękki i nie zadzwonię, sam powinien, niewdzięczna szuja. Przeczekałem jeszcze dzień i myślę: zadzwonię. Dzwonię, dzwonię i dzwonię, nie odbiera. Dzwonię po raz czwarty, połączenie nie może być zrealizowane. Rany boskie porwali Piotra! Dzwonię do żony, a żona że zadzwoni do jego żony. Za dziesięć minut oddzwania i pyta się co znowu narozrabiałem. Chyba usłyszała huk, jak mi żuchwa na podłogę opadła, bo sama zaczęła mówić, że jakaś straszna chryja wyszła, i że w telewizji o tym było. Ponieważ była premiera FM-a, to jak co roku byłem nie w temacie i miałem poczucie, że listopad mnie trochę ominął. Za chwilę dzwoni żona Piotra i mówi, że wszystko było fajnie, gościom się zerwała po pierwszym podaniu perforacja i Piotrek z żoną spokojnie wyjechali sami, a reszty się mogą domyślać. Zdaje się że kumple wody nie wypili, więc zmogło ich i jak doszli do siebie, to minęły jakieś dwie doby. Przezwyciężyli swoję fobię samolotową (cóż to jednak znaczy motywacja) i polecieli do Madrytu żądni krwi. Wydzwaniali do Piotra i wyzywali go od najgorszych. To jednak jeszcze pikuś. Nagorsze było to, że miksturę numer dwa prawdopodobnie obalili z żonami na lotnisku przed wylotem powrotnym. Mikstura numer dwa podana z alkoholem powoduje kompletne rozkojarzenie osi podwzgórze-móżdżek. Mówiąc wprost: ofiara widzi swoje wygłupy, ale nie jest w stanie nad nimi zapanować. Efekty można było podziwiać na Youtubie, bo jakaś afera magna wynikła. Samolot prawie lądował awaryjnie i goście już podobno nie są ustawieni, bo konferencję przespali, a forsę z roboty wzięli na podróż autem, i ich szef podobno pianę z tego powodu toczył, więc procedura zwolnieniowa trwała niecałe "Zdrowaś Mario".
Zrobiło mi się nieprzyjemnie zimno na plecach. Odpaliłem Youtuba i wpisałem nazwisko jednego z tych znajomych. Chyba już wiecie, co wyskoczyło, bo podobno cała Polska widziała. Wieczorem mnie dobił znajomy z OIOM-u, który zadzwonił i spytał, czy moje wcześniejsze zainteresowanie miksturami jeden i dwa przypadkiem nie zostało zrealizowane w praktyce, bo ogląda TVN24 i właśnie coś sobie skojarzył. No to mu się przyznałem i pytam czy coś z tego wyniknie. On na to że już mnie nie zna, że oby nie wynikło, bo sądząc po tym co widział w internetach to cud boski, że tych sześcioro nieszczęśników nie robi pod siebie i oby się posługiwali mową wiązaną, bo jak nie to nie wróci do normy.
Siedzę w domu nieszczęśliwy i nawet nie chce mi się FM-a odpalać. Żona mówi że wyglądam jak ćwierć nieszczęścia (bo zwykle wyglądam jak pół) i że już wolałaby żebym ją bił albow FM-a grał. Piotr cały czas udaje że mnie nie zna. Jak macie z nim kontakt to pokażcie mu ten felieton i powiedzcie, że naprawdę nie chciałem
Skruszony
Znachor