Nie jesteś zalogowany! Załóż konto już teraz!

Przewodnik, ale nie po FM

 Dzisiaj będzie prawie na temat. Postanowiłem jednostronnie opublikować przewodnik po Hiszpanii, bez danych noclegowych. Zima idzie, może się komuś przyda. A jak ktoś nie chce jechać, to w pełni rozumiem. Można się wczuć w klimat Joint Story. Aha, jednostronnie, bo jeśli chodzi o Piotra i o mnie, to po ekscesach wspomnianych tu (http://www.centrumfm.org/artykul-830,Co_czasem_wynika_z_pisania_przewodnika.html) nasz status wygląda następująco (cytując rewelacyjny "Meet the parents"):

1

 

 

No to jedziemy.

Szerokiej drogi,

Znachor

 

 

Witaj, Piotrze

Zamiast wstępu: już kilka razy Ci mówiłem, że nie wiem co widzisz w tym kraju ciekawego. Gorąco, daleko i śmierdzi kozami. I kobiety wyglądają jak kozy. Penelope Cruz się nie liczy, bo wcześnie emigrowała, a w Hollywood przerobili jej twarz. Sara Carbonero jest wyjątkiem potwierdzającym regułę, bo z parudziesięciu milionów kóz zawsze wybiorę jedną, która choć trochę przypomina kobietę. No, ale koniec dygresji. Uparłeś się, więc rady nie ma.

Wiadomości ogólne:

Położenie: do kitu. Daleko w cholerę, a i tak jak ktoś się uprze (w porządku chronologicznym: X Legion Cezara, Wandalowie, Maurowie i brytyjscy turyści), to najedzie i złupi. Po prawej bajoro zwane Morzem Śródziemnym, od dołu Czarny Ląd, od lewej Portugalia (przyjazna tak dalece, że przyjaźń ta rozciąga się na sympatię Hiszpanów do Argentyny, a Portugalczyków do Brazylii), od góry Biskaje, gdzie fale są jak góry, i Pireneje, gdzie góry są jak góry.

Historia: podobno nazwa Andaluzja pochodzi od Wandalów i to mogłoby wystarczyć. Hiszpanie mają tak jak my traumę zaborów, i to 400-letnią (Arabowie). Zdaje się zostało im po tym "Ole!". Moim zdaniem kozy też. Mają też 100-letni epizod szefowania ówczesnemu światu. Skończyło się oklepem Niezwyciężonej (:-)) Armady, postanowili siąść cichutko w kącie i słusznie. W II WŚ się nie tłukli, za to przed a i owszem. Po wojnie domowej rządził u nich El Diktatorro. I tak do końca lat 70-tych. Potem Juan Carlos (czytaj Chuan, o tym dalej będzie). I tak do dzisiaj, choć nieźle się ostatnio skompromitował. Aha, po drodze jeszcze ich przebodła Inkwizycja.

Język: porąbany. Słysząc Hiszpana staje mi przed oczami zagroda i krętorogie (ciekawe czemu).  Trochę tak jak my słyszymy Czechów, tak Włosi słyszą Hiszpanów. Jakby dziecko mówiło. Poza tym: "J" wymawia się jak "CH", "LL" jak "J", "H" na początku wyrazu jest bezdźwięczne ("syn", czyli "hijo", wymawia się "iho"). Aha, a "s" wymawia się prezentując niemowlęcy typ połykania. Czyli wsuwa się język między zęby górne i dolne. Akcent na ostatnią lub przedostatnią sylabę.

Miejsca warte zwiedzenia: moim zdaniem granica, i to zdecydowanie w stronę francuską. No dobra, żartowałem...

Madryt: stolica. Warto zobaczyć:

Santiago Bernabeu, Estadio Vicente Calderon, Coliseum Alfonso Perez

Palacio Real, czyli pałac Realu (Madryt)

Puerta del Sol - coś tam słońca. Na środku kafelek z punktem referencyjnym "0" dla wszystkich odległości w tym zapyziałym kraju, i pomnik Puchatka objadającego z głodu liście z drzewa.

Fuente de Cibeles - wanna kibiców Realu, i Paseo del Prado - taka ichniejsza Marszałkowska.

Barcelona - też stolica. Katalonii. Warto zobaczyć:

Camp Nou i Estadi Cornella-El Prat

Sagrada Familia - Zagroda Familijna. Katedra w stylu polskim, czyli cały czas w trakcie budowy

Palau Nacional - no tego akurat nie warto, ale przed nim jest Fonta Magica - taka fajna fontanna gdzie dają szoł dla gawiedzi (i byłaby wanna dla kibiców Barcy, ale oni się nie myją)

Parc Guell - taki ogród zaprojektowany przez Kogoś Tam Ważnego. Tłumy takie że zapomnij.

Rambla - Katalończycy nie gęsi i swój deptak mają

Casa Batllo - ten sam ktoś kto zrobił ten park wcześniej, zaprojektował elewację. Nie wiem co brał, ale poproszę to samo dwa razy.

Walencja - prowincja. Warto zobaczyć:

Nou Mestalla, Estadio Ciudad de Valencia, Estadio El Madrigal (Villareal, żeby się rymnęło)

Seu - katedra walencka. Eklektyzm w czystej postaci. Romański, gotycki, barok, rokokoko. All in one. W środku jest kaplica. W której stoi podobno Święty Graal. Jaaasne. Jakby zliczyć te wszystkie przybytki, w których Święty Graal stoi, toby się okazało że albo ktoś tu kłamie, albo było circa about 1000 Jezusów.

Paella - to akurat nie tylko zobaczyć. Przede wszystkim zjeść. Choć w zasadzie nic szczególnego. Jakby Chińczykowi z Kantonu pokazać risotto di mare i kazać takie zrobić, to właśnie paella by pewnie z tego wynikła.

Sewilla - prowincja. Warto zobaczyć:

Estadio Ramon Sanchez Pizjuan i Estadio Benito Villamarin

Alcazares - letni pałac królewski. Stąd podobno wysyłano tych dwóch natrętów, Kolumba i Magellana, w cholerę. I wiadomo co z tego wyszło. Historia bywa przewrotna. Jak ktoś się nie dostanie do Alhambry (patrz dalej), to ma erzac.

Katedra Sewilska - podobno największy kościół gotycki na świecie. Chyba nie licząc Lichenia.

Torre del Oro - Złota Wieża, jak sama nazwa wskazuje, jest szara. A tak na serio to dach miała złoty i złoto w środku

Isla Magica - park rozrywki, bo Ci dzieci spokoju nie dadzą.

Valladolid - najpiękniejsze miejsce na Ziemi. Jak Bóg tworzył świat, to 7 dnia odpoczywał, a wieczorem na chilloucie pstryknął Valladolid. Warto zobaczyć:

Estadio Jose Zorilla - spełniona definicja słowa "stadion"

Katedra - najokazalsza

Uniwersytet - najznamienitszy

Pałac królewski - najdostojniejszy

Muzeum Cervantesa - największe muzeum Cervantesa na świecie

Parki

Pasaże

Kina

Teatry

Restauracje

itepe.

Tak będzie oczywiście dokąd się stąd nie wyniesiemy. Promocja uber alles, bejbe.

Gijon - wiocha. Warto zobaczyć:

El Molinon (el stadion)

Uniwersytet Laboral. Największy budynek w Hiszpanii. 270000 metrów kwadratowych. Ciekawe ile płacą za media.

I tak dużo jak na wiochę

Vigo - kwintesencja wiochy. Warto (tfu!) zobaczyć:

Estadio Balaidos. Nie mylić z Bailandos, bo skutki będą opłakane (patrz mój wieczór kawalerski)

Molo pod warunkiem, że kogoś rajcuje, jak dostaje słoną pianą w pysk co 10 sekund.

San Sebastian - wiocha. Warto zobaczyć:

Estadio Anoeta

Knajpy - podobno w tym mieście i okolicach jest największe zagęszczenie gwiazdek Michelina na kilometr kwadratowy.

Bilbao - wiocha aspirująca do uzyskania statusu prowincji. Warto zobaczyć:

San Mames

Muzeum Guggenheima. Jak oglądam to za cholerę nie wiem, co autor miał na myśli. Statek?

Granada - wiocha z przeszłością. Warto zobaczyć:

Estadio Nuevo Los Carmenes

Hiszpanie mówią: Quien no veia Granada, nada veia. I to w zasadzie wystarczy za wszystkie larki jakie bym napisał.

 Alhambra - twierdza Maurów. Coś niesamowitego, że takie dzikusy jak my byliśmy w stanie tą cywilizację pobić. Wystarczy porównać pałac Nasrydów (XIII wiek) i Pałac Karola V (XVI wiek). Zwłaszcza warto zapisać się na zwiedzanie nocne.

Generalife - ogrody emira

Albaicin - dzielnica mauretańska.

I tyle. Katedra jak katedra.Nic szczególnego

Malaga - zadupie. Warto zobaczyć:

Estadio La Rosaleda

I plażę.

I tyle.

Almeria - zadupie że aż piszczy. Warto zobaczyć:

Estadio de los Juegos Mediterraneos. Już sama nazwa wskazuje, że stadionem piłkarskim stał się przypadkiem.

Alkazaba - twierdza mauretańska. W Alhambrze nie robiła takiego wrażenia (też jest), a tu na bezzabytkowiu i alkazaba zabytkiem.

Poza tym tradycyjnie plaża, a potem tabliczka z oznaczeniem "koniec obszaru zabudowanego"

Mallorca - punkt nawrotowy wron. Warto zobaczyć:

Estadio Iberostar (prawie tak oryginalne jak Pepsi Arena)

Marine Land (dzieci!)

No i plaże.

Kanary - zajezdnia UFO. Warto zobaczyć:

Estadio Gran Canaria i Estadio Heliodoro Rodriguez Lopez. Wróć. Warto byłoby zobaczyć, ale w pytę daleko i piździ. Więc jeśli nie jesteś fanem kitesurfingu albo zramolałym Brytolem (oni mają jakieś dziwne pojęcie estetyki) - nie warto. Jedź dalej (właściwie to bliżej) i się nawet nie oglądaj, bo pomyślą, że się wahasz i zaciągną z powrotem.

 

 

 

 




Komentarze
Piotr Sebastian
Jak dobrze być Polakiem :-)

PS. Arabskie zabory trwały 700 lat. Iza (notabene Kastylijska) postanowiła je zakończyć w 1495 roku, a żeby dzieciom było łatwiej zapamiętać, tego samego roku wysłała Kolumba do Indii.
27 listopada 2014 0:21
Znachor
Piotr Sebastian napisał:



PS. Arabskie zabory trwały 700 lat.



No oficjalnie tak, ale dla mnie "zabory" to okres Emiratu Kordoby. Przedtem były zagony, a potem dożynki oblężonej twierdzy.
27 listopada 2014 8:17
Yrkomm16
Trochę za bardzo odbiega od tematu FM, ale ma ścisłe powiązanie z JS, bo przeciez Valladoid...

Piotrze, naprawdę byłeś w tej Hiszpani, bo się zgubiłem :?

Ale trochę wiedzy okraszonej humorem nigdy za wiele :)
27 listopada 2014 9:13
arvanis
Hiszpania jest fajna na 2 tygodnie - ot, żeby się odmóżdżyć na plaży i popływać w ciepłej i czystej wodzie (choć i ta zdarza się tylko miejscami). Gdybym miał wybierać, gdzie przenieść całe swoje życie, wyemigrowałbym na Wyspy - najchętniej do Szkocji. Byłem tam kilka razy i jest coś urzekającego w tych wszystkich uliczkach, zameczkach, wrzosowiskach, wzgórzach, jeziorach, miastach i miasteczkach. No i mentalność ludzi jest zupełnie inna - wydają się milsi, serdeczniejsi, uczciwsi i - wbrew stereotypowych kawałom o Szkotach - mniej patrzą na pieniądze/rzeczy, a bardziej na drugiego człowieka.

...ale w FM-ie lubię sobie pyknąć Valencią i spędzić w niej kilkadziesiąt lat kariery. Może to przez najlepsze przepisy ligi, może dlatego, że jest nieźle wyważona (rozmiar, ambicje, potencjał, umiejętności, fundusze etc.), a może dlatego, że ją tak zwyczajnie lubię.
27 listopada 2014 9:27
Piotr Sebastian
Yrkomm16 napisał:

Piotrze, naprawdę byłeś w tej Hiszpani, bo się zgubiłem :?



Październikowy urlop spędziłem w Andaluzji.
27 listopada 2014 10:40
Yrkomm16
Piotr Sebastian napisał:

Yrkomm16 napisał:Piotrze, naprawdę byłeś w tej Hiszpani, bo się zgubiłem :?

Październikowy urlop spędziłem w Andaluzji.



Fajnie ;)
27 listopada 2014 13:51


 


Aby dodawać komentarze musisz być zalogowany!

© Centrum FM
Mapa serwisu

Related Links