[czyt. płoć, śledź czy tatar?]
Na ogłoszenie pierwszego rankingu doradców będziemy musieli jeszcze poczekać, bo póki co niezbyt wiele pomocy otrzymał menedżer szwedzkich czwartoligowców od swoich polskich pomocników.
Wskazówki są nieliczne, ale wyraźne. Od razu pierwszego dnia proszę o znalezienie klubu patronackiego oraz daję dwa ogłoszenia o pracę: dla trenera oraz skauta.
Nie mając także wyjścia (czyt. obrońców) proponuję stałe umowy trzem najlepszym juniorom z rezerw klubu, choć w tym przypadku wyrażenie „najlepszym” zasługuje na miano eufemizmu.
W ten sposób w pierwszym składzie pojawiają się:
Postanawiam także czym prędzej zorganizować sparing z drużyną U21, żeby ograć chłopaków z nową taktyką. Ryzykuję przemęczeniem naszych „półzawodowców”, ale uznaję to za mniejsze zło, niż z marszu zagrać nowym ustawieniem z IFK Berga, które nie imponuje wprawdzie siłą, ale dość udanie trzyma się w środku tabeli.
Dość szybko nasz skaut dostarcza raport dotyczący Amara Muharemovica (polecany przez Xkasztanxa), więc do spółki z Royem Hoangiem (poleconym przez Faturna) otrzymują zaproszenie na testy.
Muharemovic zastanawia się trzy dni, ale już czwartego pojawia się na treningu. Patrząc na jego atrybuty fizyczne jestem zdziwiony, że koleś w ogóle wychodzi z domu (pracowitość 1!!!), ale na umiejętności defensywne nie mam prawa narzekać.
Amar zjawia się w drużynie na tyle szybko, aby wskoczyć od razu do składu na mecz z IFK Berga. Nasz pierwszy rywal to słaba drużyna. Bardzo słaba. Tylko nieco silniejsza od nas. Co lepsze, ich gra opiera się w zasadzie na prostym schemacie piłek zagrywanych z głębi pola przez defensywnych pomocników. Z przodu tylko Martensson wykazuje sporo kluczowych zagrań. Oczywiście najbardziej boję się skrzydeł. W naszych bocznych sektorach defensywy nie mamy pewnych obrońców, ale nie pozostaje nam nic innego jak mieć nadzieję, że jakby co Armandt stanie na wysokości zadania. Tym bardziej, że informacje na temat rywali są skąpe. Mamy dostęp do statystyk z ostatnich czterech meczów, a o zawodnikach nie wiemy praktycznie nic. Widząc jednak te szczątkowe dane spodziewam się, że Berga wyjdzie ustawieniem 4-2-3-1DP Szeroka, co w zestawieniu z dostępnymi statystykami oznacza, że BABINICZ bez trudu pozwoli nam na przewagę w drugiej linii i dość skutecznie powinien zablokować większość podań środkiem boiska. Więcej przewidzieć nie sposób.
Początek meczu z IFK Berga jest koszmarny. Co prawda potwierdzają się moje wnioski o taktyce rywali, ale nasi obrońcy wyglądają jak dzieci we mgle. Ilość błędów w naszym ustawianiu się na boisku jest tak duża, że tylko problemom ze wzrokiem menedżera rywali (Ola Petersson - taktyka 4, wiedza taktyczna 2) zawdzięczamy to, że w pierwszych minutach nie tracimy czterech bramek. Aż prosi się o wyższy pressing i rozciągnięcie gry w ofensywie. Gdyby to zrobili, rozklepaliby nas bez trudu.
Tymczasem wraz z upływem minut nasza gra staje się coraz lepsza. Mniej luk w obronie i przede wszystkim cierpliwe rozgrywanie piłki przynosi spodziewane efekty. Rywale mają coraz mniej z gry, a my powolutku przesuwamy ciężar gry na ich połowę. I gdy wszystko sprawia dobre wrażenie… tracimy bramkę! Martensson mija zwodem Perssona i wypuszcza prostopadłą piłkę do Holmetza, który urywa się naszemu bocznemu obrońcy (Andersson) i nie daje szans Armandtowi. Schodzący napastnik. Klasyka.
Reaguję od razu wyłączając pressing bocznym obrońcom. Niech lepiej zamykają swoje strefy nie podchodząc tak blisko do skrzydłowych.
W przerwie oczywiście serwuję delikatny opieprz i pozwalam na szerszą grę z przodu. Jest lepiej, ale pomaga nam szczęście. Dużo szczęścia. W 58 minucie Persson pięknie dośrodkowuje z rzutu wolnego w pole karne. Lubię takie dośrodkowania. Mocno zagrana niska piłka wpada pomiędzy wbiegających w pole karne zawodników a bramkę. To zawsze stwarza szansę na jakieś przypadkowe zagranie. Tak jest i tym razem. Obrońca gospodarzy Lantz próbując wybić piłkę kieruje ją do bramki. 1:1.
Reaguję natychmiast. Schodzą Alaj i Annor, którzy nie mają dziś dnia, a my potrzebujemy wykorzystać powstałą na boisku przewagę. W końcówce trzeba przycisnąć i powalczyć o trzy punkty. Wszystko idzie jak po maśle. Naszej przewagi nie da się już ukryć. Rywale cofają się i tylko od czasu do czasu wyprowadzają jakiejś kontry. Jest to dla nich tym trudniejsze, że nie zamierzam się odkrywać. Nadal gramy uważnie w obronie. Problem polega na tym, że nie potrafimy wykorzystać stwarzanych sytuacji. Wprowadzeni Olofsson i Adjirackor dwukrotnie stają przed oczywistymi zdawałoby się sytuacjami i dwukrotnie pudłują. Cóż, czwarta liga szwedzka.
Kto nie ryzykuje, szampana nie pije. Widząc zmęczonych jak diabli środkowych obrońców oraz defensywnych pomocników IFK Berg postanawiam zagrać środkiem. Efekt jest doskonały, choć korki do szampana strzelają w ostatnim możliwym momencie. W 94 minucie (sic!!!) ponownie Persson dośrodkowuje z rzutu wolnego na wysokości pola karnego. I niemal kopiuje swoje zagranie sprzed pół godziny. Tym razem jednak z gąszcza zawodników do piłki pierwszy dopada Bekkaoui i z sześciu metrów nie daje szans bramkarzowi!!!
Powiecie: szczęśliwe zakończenie? Owszem, ale statystyki tego meczu nie kłamią. Jeżeli komuś w tym meczu należało się zwycięstwo, to nam. Jeżeli tylko wyeliminujemy błędy w ustawieniu (znajomość taktyki) i poprawimy statystyki w odbiorach (lepsi obrońcy), powinniśmy ugrać coś więcej.
W naszej sytuacji, prócz rozpaczliwego gromadzenia punktów, potrzebna jest także pomoc ze strony bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. Niestety widząc pozostałe wyniki mam co do tego wątpliwości. Asarums rozbija 6:1 Prespę Birlik grając na wyjeździe 4-5-1 i utrzymuje nad nami trzy punkty przewagi. Prespa wychodzi na ten mecz 3-5-2 udowadniając, że gra trzema obrońcami to wyższa szkoła jazdy w FM. Limhamn Bunkeflo zdobywa punkt na wyjeździe z Hassleholms i tylko Vimmerby ulega na własnym stadionie Ljungby. Pomimo naszego zwycięstwa sytuacja w tabeli wciąż jest trudna. Dziesięć meczów do końca sezonu, a przed nami dwa bardzo trudne mecze z rywalami dużo trudniejszymi niż Berga.
Roy Hoang podejmuje wreszcie decyzję o dołączeniu do nas na 4-tygodniowe testy, co oznacza, że będzie mógł zagrać w czterech najbliższych meczach. Chłopak będzie miał spore problemy z kryciem, ale do roli stopera powinien się nadać, uwalniając nam z tego obowiązku Perssona. Dobrze, że pod obserwację trafił już Marcus Svensson, a następny w kolejce jest Marcus Westerlund, bo na bokach obrony jesteśmy nadzy jak noworodki.
Patrzę uważnie w kalendarz i nie widzę żadnych dłuższych przerw, w których mógłbym jeszcze ustawić jakiś sparing. Decyduję się więc wykorzystać 7 dni przerwy między meczami z Karlskroną i Rosengard i zapraszam na mecz towarzyski duńskie CSC, które w tym terminie gotowe jest nam nawet zapłacić 9 tysięcy euro, co tak naprawdę oznacza pokrycie miesięcznych wynagrodzeń naszej drużyny. Szkoda, że nie ma więcej przerw w kalendarzu. Zyskalibyśmy nie tylko na zgraniu, ale i na kasie.
Kiedy w czwartek 24 lipca w gąszczu odpowiedzi na nasze ogłoszenie znajduję aplikację 51-letniego Bo Johanssona nie mogę uwierzyć swojemu szczęściu. Defensywa i kondycja od dzisiaj nie będzie już problemem. Facet zresztą pracował kiedyś w Motala, która kilka lat temu awansowała do trzeciej ligi szwedzkiej, a w tym sezonie (wszystko na to wskazuje) zamierza wspiąć się o kolejny szczebel wyżej.
Na tym koniec dobrych wiadomości. Alaj ma zapalenie ścięgna Achillesa i przez miesiąc odpocznie od piłki. Szkoda, bo to właśnie w nim upatrywałem naszego wysuniętego egzekutora. W naturalny sposób moja uwaga spoczywa teraz na Kaju Anderssonie i Ericu Adjirackorze. Z uwagi na różnice w atrybutach, postanawiam, że najbliższy mecz zacznie Kaj, a z czasem wejdzie Eric. Doświadczenie, błyskotliwość i pracowitość Kaja powinno dać nam trochę zamieszania na początku, a determinacja, opanowanie i wykańczanie akcji Erica może się przydać w momencie, kiedy będą się ważyć losy meczu.
Przed wyjazdem do Karlskrony nikt nam nie pozostawia złudzeń. Nasze szanse typowane są na 10-1 (gospodarzy na 1-6). Tym niemniej po bliższym przyjrzeniu się rywalowi, nie wiem skąd się bierze taka dysproporcja w ocenie sił. Karlskrona zagra pewnie 4-1-2-2-1, a więc spodziewam się schodzących napastników i rygla z tyłu. Dość czytelny i łatwy do zneutralizowania system gry. Kiedy zaś przyglądam się bliżej wykonawcom, widać jak na dłoni, że ataki suną przede wszystkim prawą stroną, a wykluczając z gry napastników pozbywam się w zasadzie problemu. Mocni są jeszcze tylko na bokach obrony, więc wchodzić będziemy raczej środkiem. Poza tym nic specjalnego. Lubią pograć piłką, a to przecież im się z nami udać nie może. Tylko to prawe skrzydło mnie martwi, bo nie bardzo mam rozwiązanie na Szalejącego tam Svenssona. Cóż. Robben to on z pewnością nie jest, ale i my nie mamy Alaby. U rywali nie zagrają także dwaj kluczowi zawodnicy: bramkarz Halle oraz lewy obrońca Zickbauer, więc ataki naszą prawą stroną i środkiem, aż się proszą o realizację. Ustawiam grę środkiem, Rexhepi otrzymuje polecenia gry wyżej, a z bocznych obrońców zdejmuję krótkie krycie i zalecam mniej pressingu. Zobaczymy czy mam zadatki na menedżera.
Mecz udowadnia, że nie mylę się co do naszych szans na utrzymanie, ani co do możliwości naszych rywali. Bezbramkowy remis z wyraźnym wskazaniem na nas uznaję za zwycięstwo. Szkoda tylko szansy Anderssona z pierwszej połowy, która byłą jedyną klarowną sytuacją w tym meczu. Zresztą dla obu stron. Całkowicie zneutralizowaliśmy rywala, który zmuszony był w większości przypadków strzelać z daleka.
Bo Johansson dołącza do naszego sztabu i od dziś nasz trening zyskuje na znaczeniu. Więcej z tego się nie da wycisnąć, bo więcej etatów nie mamy.
Sparing z CSC wykorzystuję do ogrania obrońców i mniej użwanych zawodników, ale w drugiej połowie staram się, aby ostatnie 30 minut grała jedenastka jak najbardziej zbliżona to tej, którą zamierzam wystawić na Rosengard. O samy meczu nie zamierzam się nawet zająknąć. Gdyby nie to, że byłem menedżerem, z chęcią bym się zdrzemnął.
Niestety Hoang doznaje w tym meczu poważnej kontuzji, która na cały dalszy okres testów wyklucza go z gry. Tym niemniej postanawiam zatrzymać go w klubie i leczyć, odkładając w czasie decyzję, kto z testowanych zawodników powinien zostać, a komu podziękujemy. Przynajmniej do czasu kiedy zobaczymy w klubie jeszcze kilka nowych twarzy i wybór będzie większy. Najwcześniej testy kończą się Muharemovicovi (13 sierpnia, więc po meczu z Nosalby) i do tego czasu odłożymy decyzje transferowe zwołując w odpowiednim czasie kolejne zebranie doradców.
30 lipca zarząd ogłasza wyniki rozmów w sprawie klubu patronackiego, więc na trzy dni przed meczem z Rosengard spodziewam się dobrych wieści, a w perspektywie jednego, może nawet dwóch, obrońców.
Prezes proponuje trzy pierwszoligowe kluby: Kalmar (3 miejsce w tabeli!), Norrkoping (5) oraz Falkenberg (15). Wszystkie zawodowe z szeroką kadrą zawodników. Wszystkie oferują nam około 10 tysięcy euro za podpisanie umowy. Nie mam jednak wątpliwości, że z takich klubów do czwartej ligi szwedzkiej mogą trafić co najwyżej zawodnicy z U19. Przeglądnąwszy ich składy juniorskie z rozczarowaniem widzę, że nie ma tam wielu obrońców, a i o tych nie wiadomo nic, więc jest to trochę zabawa w ciemno. Wybieram Kalmar. Silna drużyna, najlepsze obiekty treningowe z proponowanej trójki i solidna siatka wyszukiwania juniorów. Może choć w przyszłości pojawią się tam jakieś dobre okazje.
Tymczasem Kalmar proponuje nam wypożyczenie prawego obrońcy Jacoba Johanssona (2,5 gwiazdki) oraz dwóch napastników, z których wybieram Gustava Wesstroma (3,0), bo od przybytku głowa nie boli. Wypatruję także w zespole seniorskim 18-letniego Johana Ramhorna, który dostępny jest do wypożyczenia i Kalmar zgadza się wynająć go za darmo, ale nie bardzo wierzę, żeby ktoś z pierwszoligowej ławki chciał wskoczyć a czwartoligowe boisko.
Tymczasem widzę, że Rosengard prezentuje się dużo lepiej niż Karlskrona i pomimo przewagi własnego boiska decyduję się zagrać ostrożniej. Szczególnie widząc, że menedżer obecnego wicelidera tabeli Hasse Mattisson uwielbia grać ofensywnym 4-3-3, a ich najlepsi zawodnicy to właściwie wyłącznie gracze ofensywni. Wiem, że przy takim ustawieniu nasza obrona się posypie. Im szerzej gra przeciwnik, tym większe mamy problemy, bo wciąż boczni obrońcy to nasza pięta achillesowa.
Podejmuję dość ryzykowną, ale jedyną decyzję, która przychodzi mi do głowy i jest w miarę sensowna. Szersza gra w obronie (trzymaj się linii dla obu bocznych obrońców) i podwojenie krycia w bocznych sektorach (znacznie mniej pressingu dla obu skrzydłowych) powinno zapobiec rozciąganiu gry rywali, co jest przecież w 4-3-3 podstawowym zadaniem pomocników i napastników.
Zaczynamy dobrze, choć akurat w środku dzieje się najwięcej. Szkoda tego Perssona na obronę, ale nie ma wyjścia. Goście przyjęli na ten mecz założenie, że prędzej czy później coś wpadnie i nie kwapią się z pressingiem oraz atakami. Postanawiam nieco zachęcić ich do ataków i zmieniam ustawienie na defensywne, a kiedy widzę w okienku formacji Rosengard, że obaj boczni obrońcy lekko przesunęli się do przodu, natychmiast wracam do kontrataków i każę obu skrzydłowym grać wyżej. Bramkę strzelamy po chwili. Kto? Oczywiście skrzydłowy. Rexhepi. Piękna głęboka wrzutka Annora mija wszystkich w polu karnym, a zamykający akcję Rexhepi z najbliższej odległości strzela gola. Goście odpowiadają mocniejszym pressingiem, ale szybkie wyrównanie przynosi im rzut karny po faulu Muharemovica. Obraz gry się nie zmienia. Widzę jednak, że środek pola w Rosengard nie jest dziś w dobrej formie. Słabe oceny i nerwowe poczynania rywali skłaniają mnie pod koniec połowy do zmiany gry z naciskiem na środek boiska. Zanim jednak ta zmiana ustawienia zdąży się zapisać, życie mnie uprzedza i po kilku szybkich podaniach właśnie na środku przedpola rywali, piękną asystą popisuje się Kaj Andersson i Rexhepi po raz drugi wyprowadza nas na prowadzenie.
W przerwie zachęcam piłkarzy do dalszej gry, a kiedy w 60 minucie Mattisson zmienia ustawienie na 4-4-2, na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Natychmiast każę wszystkim naszym graczom ofensywnym podawać bardziej bezpośrednio, a w defensywie wracamy do ustawień wyjściowych. Nie ma wyjścia drodzy Państwo. Teraz chcąc odrobić straty Rosengard musi zagrać ofensywnie, co przy ustawieniu 4-4-2 daje mnóstwo miejsca w środku boiska, a więc i doskonałą okazję do zakończenia emocji w tym meczu. Emocje kończą się w 68 minucie. Kaj doskonale obsłużony przez Legiecia gubi co prawda piłkę, ale pamiętajmy, że w czwartej lidze nie ma asów przestworzy. Zanim obrońcy rywali się zorientowali Kaj dopadł do niej i podwyższył wynik. 3:1. Przechodzimy na defensywę, zmniejszamy pressing na wszystkich pozycjach i do końca spotkania obserwuję jak bezradny wicelider tabeli próbuje zdobywać metr po metrze boiska metodą futbolistów amerykańskich. Koniec bajki.
Dzięki porażce Asarums wskakujemy na przedostatnie miejsce w tabeli, a kolejną dobrą wiadomością jest to, że Vimmerby pokonało na wyjeździe Limhamn, dzięki czemu obie ekipy zrównały się w tabeli punktami, a my mamy już tylko 3 punkty straty do bezpiecznego 11 miejsca w tabeli. Tym bardziej, że przed nami teraz dwa mecze na własnym „stadionie” z Nosaby i Kvarnby (pozycje 9 i 10 w tabeli), które nawet w przedsezonowych przewidywaniach umieszczane były za naszymi plecami. Spacerki to pewnie nie będą, ale mamy pełne prawo walczyć o pełną pulę, tym bardziej, że spodziewam się kilku wzmocnień przed tymi meczami.
Zgodnie z przypuszczeniami Ramhorn odrzuca ofertę wypożyczenia z Kalmar. Za niskie progi. Przychodzą za to Johansson i Wesstrom dając szanse na przyzwoitą prawą obronę oraz dodatkowy ogień w ataku. Być może trzeba ustawić nowa taktykę z dwoma napastnikami?
W pierwszym raporcie nowego skauta (nie ma o czym mówić) pojawia się Janovskis co daje nam możliwość zaproponowania mu testów i rzeczywiście Martin pojawia się niebawem w klubie. W końcu nadchodzi także raport o Westerlundzie, choć szans na jego pojawienie się w klubie przed meczem z Nosaby jest znikoma.
Janovskis jednak daje nam opcję uwolnienia Perssona z obowiązków stopera. Oby się nie okazał sierotą.
Przed meczem z Nosaby nowe nabytki od razu dostają szansę gry, bo nie mam czasu na stopniowe wprowadzanie ich do drużyny. Tym bardziej, że 4-2-2-2DP, którym grają nasi rywale nie wzbudza we mnie respektu, a ich umiejętności oceniam bardzo podobnie do naszych. Z satysfakcją przyjmuję fakt, że coraz więcej na naszych diagramach taktycznych jest zielonego, a mnie czerwieni i już tylko lewa obrona jest niezałataną dziurą.
Z Nosaby zaczynamy dobrze. Denerwują mnie tylko próby wjechania z piłką do bramki. Ładnie urywa się na lewej flance Annor, a w środku przedpola Legiec ładnie pokazuje się do piłek. Trzeba go wziąć pod czujną obserwację, bo mi się podoba jego gra coraz bardziej. Tylko zbyt często łapie drobne urazy podczas meczów. Wystawienie w pierwszym składzie Olofssona (Anderssona zdecydowałem się posadzić na ławce) to była dobra decyzja. Facet zaraz na początku meczu ma dwie setki. I obie wykorzystujemy. Do tego czasu Noseby nie istnieje. Potem starają się pdociągnąc z pressingiem, ale to nie jest dobra metoda na BABINICZA. Prowadzimy 2:0 i w ciągu kolejnych dwudziestu minut dobijamy jeszcze dwa gwoździe do trumny. Noseby odgryza się bramką jeszcze w tej samej połowie, ale raczej jest to ryk rannego łosia.
W drugiej połowie jeszcze dwukrotnie goście coś zmieniają w ustawieniach, ale gra się już nie odwraca. W 71 minucie Rexhepi ostatecznie pozbywa nadziei naszych rywali. Imponujące? Ani trochę. Przez większość meczu wiało nudą, a nasza gra woła o pomstę do podręczników Pana Talagi, o następcach nie wspominając. Wynik jednak idzie w świat, a kolejne trzy punkty są jak dopływ świeżego powietrza.
Kończy się szwedzkie okno transferowe, ale obchodzi mnie to jak zaspy w Helsinkach. Drżę natomiast 11 sierpnia z innego powodu. Z trzech powodów. W klubie pojawiają się Westerlund i Svensson, dwaj boczni obrońcy, którzy na lewej stronie łatają dziurę po kelnerze Winklerze. Szczególnie Westerlund wprawia mnie w zachwyt nie tylko umiejętnościami, ale i wszechstronnością. To chyba pierwszy celny strzał.
Gorzej, że Janovskis, który ledwo co zameldował się na testach i wypadł póki co bardzo dobrze, dostał propozycję kontraktu od konkurencji.
Za dwa dni kończą się także testy Musaremovica. To dobry moment, aby na chwilę przerwać i zwołać zebranie doradców.
Pierwsze pytanie (I NAJWAŻNIEJSZE):
komu z testowanych zawodników proponujemy stałe kontrakty?
Drugie:
skąd na to wziąć pieniądze?
Trzecie:
czy już czas na taktykę z dwoma napastnikami?
Aktualny plik z zapisem stanu gry.